wtorek, 27 stycznia 2015

Książkowo-leniuchowo



Szaleństwo związane z sesją na uczelni u mnie już prawie na finiszu. Dlatego też mam dzisiaj wolniejszy i spokojniejszy dzień, który mogę poświęcić na czyste lenistwo (no ewentualnie porządki, które i tak robię codziennie i które tak naprawdę są dla mnie relaksem). 



Moje leniuchowanie bywa typowo niekonstruktywne, ale bywa również wyjątkowo owocne, jak dzisiejsze. Dziś poświęciłam czas na naukę szwedzkiego (którego uczę się już drugi rok) i ćwiczyłam wymowę z płytą z książki "Szwedzki nie gryzie". Lubię taką formę nauki, ponieważ wynika to z jakiejś mojej wewnętrznej potrzeby rozwoju, a nie z przymusu, któremu wielokrotnie byliśmy poddawani w szkole...



Chcąc wykorzystać te błogie godziny do końca zabieram się za czytanie powieści "Zaklinacz koni" autorstwa Nicholas Evans. Nigdy nie czytałam książek tego angielskiego autora, ale tę poleciła mi Pani w bibliotece publicznej. 

Na mojej książkowej półce raczej powieści nie znajdziecie, gdyż jestem zwolenniczką poradników, książek motywujących i takich, w których odnajdę informacje na interesujące mnie tematy. Jednak od czasu do czasu lubię zanurzyć się w całkowitej fikcji. Przyjemnie jest się wyłączyć ze swojego życia i zagłębić w historie bohaterów. Wtedy zasięgam opinii kogoś, kto ma pojęcie co jest dobre i warte przeczytania. Mam przyjaciółkę, na której opinii w temacie powieści mogę w stu procentach polegać :-)



A przy dobrej książce- jeszcze lepsza kawa... :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz